28 lipca 2024

Urodzaj

No i doczekaliśmy się! Bogactwo owoców przed nami!

Stara papierówka po cięciu obrodziła jak szalona i, wbrew obawom, większość jabłek jest całkiem zdatna do jedzenia!



A nawet z tych niezdatnych postaraliśmy się zrobić pożytek - robi się z nich wspaniały, naturalny ocet, do różnych zastosowań - od sprzątania po picie (tak, tak - naturalny ocet owocowy, mocno rozcieńczony wodą świetnie gasi pragnienie w upały, a dodatkowo wspomaga wewnętrzną mikroflorę!).





Porzeczki w tym roku słabo, suchy maj dał się im we znaki po przesadzeniu. Ale praktycznie wszystkie krzewy przetrwały, więc liczymy, że przyzwyczają się do nowego miejsca i w kolejnym sezonie będzie lepiej. 



Następne w kolejności są cukinie, spod których zwałów jeszcze się nie wygrzebaliśmy.  Rodzą i rodzą! Na szczęście przechowują się dobrze (a najlepiej w naszej wiejskiej piwnicy!), więc można spokojnie planować jak je przerobić.  

Ałycze żółte też już są w pełni.  Trochę oddaliśmy rodzinie na nalewkę, ale sporo jeszcze zostało, więc wylądowały w  słoikach, wzbogacone zeszłoroczną aronią (w tym roku dużo jej nie będzie, dajemy krzakom czas na dobre ukorzenienie). 




Nasze gruntowe pomidory zaczynają wreszcie dojrzewać. Na to czekaliśmy! Pomidory, które mają smak! Ciągle nam ich mało, zjadamy wszystkie niemal od razu :)
Jest też troszkę ogórków. Udało się doczekać owoców odmiany White Wonder, ale okazuje się, że skórę ma jak na byku. Nie bardzo nam smakuje. 







Sałaty już się skończyły (żeby nie było, rosną, ale są gorzkie okropnie!), zostawiliśmy kilka na nasiona, ale mamy cały czas smaczną łobodę czerwoną. 

Rzodkwie zjadły nam niestety szkodniki - trzeba będzie pomyśleć o naturalnych odstraszaczach na kolejny sezon, bo taka biała (albo czarna) rzodkiew to jednak dobra jest :)







Mamy też pierwszą gruszkę lukasówkę! Mam nadzieję, że dojrzeje i zdążymy jej posmakować (bo na pierwszą czereśnię kordię nie zdążyliśmy, jak wiadomo - coś ją zeżarło przed nami - podejrzewamy szpaki).